Na moim osiedlu mieszkam już około 2,5 roku. Przez ten czas zabytkowy młyn na Nadolniku płonął już kilka razy. Tym razem pożar był naprawdę potężny, więc wziąłem aparat i udałem się na miejsce.
Pod płonący młyn dostałem się od strony pobliskiego parku, przedzierając się przez chaszcze i gruzy. Nieco mnie zdziwiło, jak łatwo udało mi się znaleźć pod, trawionym przez ogromne jęzory ognia, młynem. Nie myśląc jednak dużo chwyciłem za aparat. Zdążyłem zrobić kilka zdjęć, kiedy jak z pod ziemi wyrósł obok mnie pan strażak. Stanowczo oznajmił, że muszę opuścić teren akcji, a ewentualne zdjęcia mogę robić zza bramy. W tym momencie obejrzałem się za siebie… Byłem tak zajęty robieniem zdjęć zjawiskowego pożaru, że nie zauważyłem, ogromnego tłumu gapiów, stojącego za bramą, za moimi plecami. Nieświadom niczego znalazłem się w samym centrum akcji strażackiej…